Najlepszym wydarzeniem był wyjazd nad morze. Po 3 latach powrót na stare śmieci i w końcu możliwość odpoczynku.
Cieszyłam się jak dziecko na wodę, piach i mewy, a na twarzy pojawiał się ogromny uśmiech kiedy mijałam znajome twarze obcych dla mnie ludzi.
Byłam tam tydzień. Mogłam wreszcie uspokoić się i o niczym nie myśleć. Trafiłam na ładną pogodę, zjadłam wszystko, za czym tęskniłam tyle lat i wróciłam szczęśliwa. Przeziębiona i cięższa parę kilo, ale szczęśliwa. Bańka mydlana pękła szybko po powrocie i trzeba było wrócić do rzeczywistości.
Odporność mam słabiutką. Już trzeci raz jestem chora w przeciągu ostatniego miesiąca i nawet nie chce myśleć co będzie później, gdy przyjdą mrozy.
Aktywność tutaj spadła, ponieważ tak naprawdę czekam na zdjęcia z czterech sesji.
Tą, którą widzicie dzisiaj, zrobiłam w nagłym przypływie inspiracji, oczywiście w domu. Wybrałam naturalność, opaleniznę i piegi, które zrodziło mi słońce.
Przy okazji tworzenia sesji, powstał też film. Kto lubi fanpage, na pewno widział, a jak nie to zapraszam:
Szczerze mówiąc cierpię ostatnio na brak weny i jakoś straciłam siłę życiową. Mam nadzieję, że szybko się to zmieni.
Miłego tygodnia!