poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Wagary.

Minęło tak dużo czasu od ostatniego posta, ale tak naprawdę niewiele wydarzyło się rzeczy, o których warto tu napisać. 
Najlepszym wydarzeniem był wyjazd nad morze. Po 3 latach powrót na stare śmieci i w końcu możliwość odpoczynku. 
Cieszyłam się jak dziecko na wodę, piach i mewy, a na twarzy pojawiał się ogromny uśmiech kiedy mijałam znajome twarze obcych dla mnie ludzi. 
Byłam tam tydzień. Mogłam wreszcie uspokoić się i o niczym nie myśleć. Trafiłam na ładną pogodę, zjadłam wszystko, za czym tęskniłam tyle lat i wróciłam szczęśliwa. Przeziębiona i cięższa parę kilo, ale szczęśliwa. Bańka mydlana pękła szybko po powrocie i trzeba było wrócić do rzeczywistości. 
Odporność mam słabiutką. Już trzeci raz jestem chora w przeciągu ostatniego miesiąca i nawet nie chce myśleć co będzie później, gdy przyjdą mrozy. 
Aktywność tutaj spadła, ponieważ tak naprawdę czekam na zdjęcia z czterech sesji. 
Tą, którą widzicie dzisiaj, zrobiłam w nagłym przypływie inspiracji, oczywiście w domu. Wybrałam naturalność, opaleniznę i piegi, które zrodziło mi słońce. 
Przy okazji tworzenia sesji, powstał też film. Kto lubi fanpage, na pewno widział, a jak nie to zapraszam: 
Szczerze mówiąc cierpię ostatnio na brak weny i jakoś straciłam siłę życiową. Mam nadzieję, że szybko się to zmieni. 
Miłego tygodnia!