poniedziałek, 21 grudnia 2015

Nocne życie.

Kiedy byłam w liceum i wszyscy zaczęliśmy kończyć 18 lat, obserwowałam zamiłowanie znajomych do imprez, klubów i korzystania z uzyskania pełnoletności. Chodziłam oczywiście na przysłowiowe osiemnastki, bawiłam się razem z nimi, ale żeby tak poza tymi imprezami wychodzić to niekoniecznie. Żeby było śmieszniej największą satysfakcję czerpałam z tego, że mogłam poszaleć na parkiecie, a nie z tego, że mogłam pić alkohol i po nocach wracać do domu. Uwielbiam głośną muzykę i uwielbiam tańczyć. Byłam nawet jako dziecko w zespole tanecznym. Przez 6 lat! Chętnie tańczyłabym na co dzień, lecz problemy ze stawami mi na to nie pozwalają. Teraz zdarza się, że moi rówieśnicy mówią już, że są za starzy na kluby, imprezy i całonocne tańczenie. A ja? Właśnie teraz zaczęłam to robić. Pomimo tego, że naprawdę zdarzają się imprezy gdzie tańczę CAŁĄ noc i potem "nie mam kolan" to i tak to robię. Niektórzy uważają, że łażenie po klubach co tydzień jest głupie/gówniarskie/nudne. Ja traktuje to nie tylko jako dobrą zabawę, ale nawet nie wiecie ile negatywnych emocji ze mnie wtedy schodzi. Muzyka mnie ponosi. Świetne uczucie. Dodatkowo teraz, kiedy jestem hostessą w jednym z klubów, łączę przyjemne z pożytecznym. Nie czuje się za stara na kluby i imprezy, bo dają mi ogromną dawkę energii, a przy okazji spędzam czas ze znajomymi.
I choć czasem na następny dzień ledwo wchodzę po schodach, wcale nie żałuję.
Ostatnio na jednej z imprez miałam okazję poznać DJa NOZa aka eNOZet (klik), który nie tylko świetnie gra i rozkręca imprezy jak mało kto, ale robi też swoje ciuchy.
Tak się złożyło, że mogłam je na sobie zaprezentować.
Dj Noz i Dj Morowy współtworzą imprezy We Love This Game, które odbywają się w różnych klubach w całej Polsce pod szyldem koszykówki i NBA. Sama ostatnio byłam na owej imprezie po raz pierwszy i naprawdę przeszła samą siebie. Dla mnie jako wielbicielki tanecznego szaleństwa, chłopaki wymiatają. Oczywiście to kwestia gustu, ale ja serdecznie polecam Wam ich imprezy! Zdjęcia zrobiliśmy spontanicznie. Fotografował znany Wam już Artur Nowicki (klik). A tu znajdziecie relację z imprezy chłopaków, którą również stworzył Artur (klik).








poniedziałek, 14 grudnia 2015

Analiza.

Jestem jeszcze młoda i podobno mam czas na rozwój i plany na przyszłość. Ten fakt jednak nie chroni mnie przed myśleniem na ten temat. Ostatnio zaczęłam się poważnie zastanawiać czy na pewno poszłam w dobrą stronę i czy nadal chcę studiować grafikę i czy rzeczywiście przyda mi się to w przyszłości. Wiem, rychło w czas. 
Perspektywa przyszłego zawodu, a właściwie jej brak mocno mnie przeraża. Nigdy nie wiedziałam co chciałabym robić w życiu, z resztą już Wam kiedyś o tym wspominałam. No i nadal nie wiem. Zazdroszczę ludziom, którzy wiedzą od razu. Chcą być lekarzami, psychologami, fryzjerami, księgowymi. A ja? Jedyne co wiem to to, że chciałabym robić coś kreatywnego i związanego ze swoją pokręconą wizją rzeczywistości. Cholera, chyba będzie trudno...
Tak więc zostaje mi dogłębna analiza swojej edukacji i nadzieja, że coś mi przyjdzie do głowy. A póki co skupię się na tymczasowej pracy, a nawet dwóch. 
Ostatnio miałam okazję pozować dla marki odzieżowej Kokoloko. To nie pierwszy raz, kiedy miałam do czynienia z sesją look book, tak więc wykorzystując swoje doświadczenie, pozowałam z przyjemnością. Ubrania są modne, solidnie uszyte i idealne dla kobiet w każdym wieku, także serdecznie polecam. Zdjęcia wykonała przesympatyczna Sylwia Adamczuk, a efekty poniżej. 
Trzymajcie się ciepło, bo na dworze co raz zimniej! 

PS: Dziś obchodzi urodziny moja serdeczna przyjaciółka, u której na pewno chcielibyście zrobić sobie tatuaż, bo jest zdolna i świetna w tym co robi. 
Życzmy jej więc wszystkiego najlepszego i wchodźmy na jej stronę Inne Tattoo!









 




 








niedziela, 6 grudnia 2015

Krok do przodu.

Ostatni tydzień był intensywny. Dał mi wiele nadziei na lepsze jutro. Bo wiecie jak to jest, kiedy już się ją traci? Ponieważ jestem emocjonalną osobą, każdy upadek i każde złe odczucia zostają ze mną na długo. Za dużo myślę, za dużo analizuje i zdaje sobie sprawę z tego, że to dla mnie niezdrowe. Jeśli też na to cierpicie, nie zazdroszczę! Doświadczenie życiowe mieć warto, natomiast czasem przekłada się to na naszą przyszłość. Jesteśmy bardziej ostrożni, czasem nieufni, wycofani. Nie zauważamy tego, co może się okazać dla nas czymś ważnym. Staram się więc zachować otwarty umysł pomimo wszystkich złych chwil i zerwać ze swoim delikatnie nazwanym przez moje przyjaciółki - overthinking. Wzięło mnie na takie refleksje, ponieważ wreszcie po długim czasie zdarzyło mi się poczuć się szczęśliwą i nie chce już na pewno myśleć negatywnie. 
Pomimo dużej ilości obowiązków i problemów przyziemnych, chce mi się działać. To naprawdę przełom, więc obym trwała w tym jak najdłużej. 
Pojawiają się propozycje współpracy, a ja mam ogromną moc do działania. Jestem gotowa robić wreszcie to co zawsze chciałam, a nie miałam odwagi. Kocham to robić. 
Założenie tego bloga to był dobry pomysł. Mam nadzieje, że z czasem będzie Was tu co raz więcej!
Dziś druga część współpracy z Arturem Nowickim (klik). 
Życzę Wam wszystkiego dobrego na MIKOŁAJKI, obyście znaleźli słodycze w butach.









stanik H&M 
dresy H&M

poniedziałek, 30 listopada 2015

Grzech.

Wieczór zapowiadał się dość niewinnie. Przecież miałam pracować. Po całym dniu na uczelni perspektywa zarwania nocy i poranna pobudka następnego dnia raczej nie pozwoliła mi na myśl o zabawie do rana. Jestem ambitną osobą, odpowiedzialną i cenię to co mam. Nigdy nie lubiłam wagarować. Skoro studiuję zaocznie i płacę za to ciężkie pieniądze to tym bardziej staram się być na każdych zajęciach, ba, być na nie przygotowaną. Projekty miałam niestety niedopracowane co już było powodem mojego niezadowolenia z samej siebie. Sobotę na uczelni kończyłam o 21. Mimo, że czekała mnie tej nocy praca (konkretnie bycie hostessą), grzecznie wyczekałam godziny zero. Moją zaletą jest to, że potrafię się wyszykować w zawrotnym tempie, co nie każda kobieta potrafi. Nie cierpię się spóźniać, stąd też determinacja szybkiego dojścia do ładu. 
Impreza się zaczęła. Ja na stanowisku. Dużo znajomych, dobra zabawa. Zmęczenie przegrało z atmosferą, która była wręcz świetna. Oczywiście miał w tym udział również alkohol, przecież nie będę Was okłamywać. Praca skończona, a za uszami nadal ta odpowiedzialność i chęć pójścia na niedzielne zajęcia. Dwie godziny później nadal nie było mnie w domu, nadal nie spałam i nadal widziałam się o 9 na uczelni, z aparatem w dłoniach, gdyż miały to być zajęcia z fotografii. Pomimo namowy ze strony znajomych, którzy proponowali mi nocleg, koc i tosty na śniadanie, ja uparta jak baran, który jest moim znakiem zodiaku postanowiłam mimo wszystko wracać do domu. 
Spałam 2 godziny. Czy wstałam? Tak. Czy poszłam na zajęcia? Nie. Zaspałam. Za to stając w drzwiach wcześniej wspomnianych znajomych zostałam wyśmiana i jednak poczęstowana tostami. Tą nieobecność na zajęciach będę sobie wypominać jeszcze długo, ale było warto. Dla świetnych ludzi, dla wspomnień, dla lepszego humoru. 
Wybaczcie mi proszę brak wczorajszego posta. Dziś nadrabiam sesją z niedawno poznanym Arturem Nowickim (klik), twórcą świetnych materiałów video, relacji z eventów oraz zdjęć. 
Spotkanie artystów zaowocowało współpracą. Mam nadzieję, że na tyle owocną, że Wam się spodoba. Pracę Artura serdecznie polecam. Oglądajcie, klikajcie w zdjęcia. 
Trzymajcie się ciepło, bo co raz zimniej na dworze!











koszulka PLNY Lala

niedziela, 22 listopada 2015

Czepialska.

Artystą można być na wiele sposobów. Artystami możemy nazwać malarzy, kucharzy, wokalistów, muzyków, grafików...Każdy z nich tworzy coś co jest dziełem podziwianym przez odbiorców. Kiedy przyszedł czas, w którym należało obrać jakąś ścieżkę życiową, a dokładniej mam na myśli wybór studiów, osobiście miałam ogromny dylemat. Nigdy nie skupiałam się jakoś szczególnie na konkretnym przedmiocie czy dziedzinie. Lubiłam język polski, język angielski, ale to tyle. Po prostu lubiłam. Nie wiązałam z tym swojej przyszłości. Zawsze czułam, że trochę inaczej patrze na to co mnie otacza. Wszelakie obrazy czy dźwięki wywierały we mnie sporo emocji i zmuszały od refleksji. Zauważałam to, czego inni nie widzieli. Jako, że interesowałam się reklamą i perswazją, finalnie złożyłam dokumenty na socjologię reklamy. Dzień przed rozpoczęciem roku akademickiego, dowiedziałam się, że kierunek nie zostanie otwarty i jestem jakimś dziwnym trafem jedyną osobą, która nie została o tym poinformowana. Byłam załamana i gotowa już na rok przerwy. Czując presję z różnych stron, dowiedziałam się o kierunku, który miał być nowy i miał super prosperować. Grafika artystyczna. Za namową bliskich, spróbowałam. Mam już więc w kieszeni licencjat z grafiki. Niestety kierunek ten nie prosperował tak jak obiecywano, wiedzy merytorycznej za wiele stamtąd nie wyniosłam. Natomiast świetne było to, że mogłam wyrażać siebie i otaczać się ludźmi, którzy są tacy jak ja. Mogłam pokazać to, co siedzi we mnie gdzieś tam głęboko. Grafikiem zapewne nigdy nie zostanę. Postanowiłam jednak iść dalej. Obecnie studiuję na ASP projektowanie graficzne. Poziom jest wysoki, ale staram się. Czy czuję się artystką? Tak. Uważam, że choćby to co robię tu na blogu jest przejawem artyzmu. Odkąd pamiętam robiłam różne autoportrety, bawiłam się używając photoshopa. Oczywiście teraz kiedy patrze na tamte projekty, jedyne co to łapię się za głowę. Nie miałam wiedzy jaką mam teraz i pewne szczegóły nie były dla mnie istotne. Teraz szczegóły są moim przekleństwem. Jestem perfekcjonistką. Zawsze musi być idealnie. We wszystkim co robię. Uwierzcie mi, potrafię spędzić kupę czasu choćby usuwając włos, który podczas sesji niefortunnie znalazł się na twarzy. Moi znajomi ze studiów przeklinali mnie za czepianie się niuansów, które dla nich były niewidoczne, a do mnie świeciły czerwonym światłem. Obraz bardzo silnie na mnie działa. Muzyka również, ale o tym kiedy indziej. 
Póki co robię wszystko żeby działać równie silnie na WAS - moich czytelników. 

PS: Światło mi nie sprzyja, brak czasu również. Dzisiejsze zdjęcia są ostatnimi jakie mam w zanadrzu. Obiecuje jednak, że postaram się zachować systematyczność postów. 
Chcieć to móc, prawda?












stanik H&M
naszyjnik Reserved






niedziela, 15 listopada 2015

Stylówa.

Szpilki, podarte dżinsy, trampki, marynarki, t-shirty... Mamy w modzie tyle opcji, że każdy coś dla siebie znajdzie. Osobiście wolę luźny styl, ale uwielbiam też poczuć się sensualnie i kobieco w eleganckim stroju. Wcielanie się w role łączy się też z dostosowywaniem jej do stylizacji, którą ma się na sobie. Założymy coś i powinniśmy odpowiednio się w tym pokazać i zachować zarówno na sesji jak i w prawdziwym życiu. Przecież w obcisłej kiecce nie usiądziemy na luzie w barze, a na wesele nie pójdziemy w spodniach z krokiem do kolan. Niektórzy czują się dobrze tylko w określonym stylu. Ja w wielu stylizacjach czuję się komfortowo, a na sesjach dodatkowo cokolwiek na siebie włożę, staram się do tego stroju dostosować. Stylizacja dzisiejszej sesji nie jest przypadkowa. Polowałam na ten stanik już od dawna. Początkowo po prostu mi się podobał, a dopiero później ujrzałam w nim potencjał, który chciałam wykorzystać do zdjęć. Najważniejszym jego elementem są kolorowe cyrkonie. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nie pytajcie jak na to wpadam, bo nie znam odpowiedzi. To po prostu się dzieję. Zapala się żarówka. Chciałam tym razem zrobić typową sesję beauty w eleganckim stylu. Zasiadłam więc do komputera w poszukiwaniu cyrkonii do kupienia. Myślałam, że nic z tego nie będzie, bo największy target był cyrkonii tekstylnych, do ubrań, a przecież żelazkiem ich sobie do twarzy nie przykleję. Po przejrzeniu kilkunastu stron...ZNALAZŁAM. Samoprzylepne, na moje szczęście w pożądanych kolorach. Z niecierpliwością czekałam na paczkę. Wyznaczyłam dokładnie dzień na sesje. To nic, że miałam swe oblicze całe w kleju. Nadal to lubię! Oto efekty.

PS. Już niebawem po raz drugi będę współpracować z Rafałem Kalabińskim (klik)!