niedziela, 17 lipca 2016

Pustynia.

Gorąc. Skwar. Upał. Ponad 30 stopni na żwirowni. Zero cienia. Piach parzył w stopy. Jednak absolutnie nam to nie przeszkadzało. 
To był jeden z bardziej udanych dni jakie miałam przyjemność przeżyć. Jedyną chwilą grozy było to, gdy makijażystka wpadła po kolana w coś na miarę błota tylko z piasku. 
Na szczęście nic się nie stało i mogłyśmy działać. Sara Dziedzianowicz (klik!) jest świetną stylistką. Kiedy tylko zobaczyłam przygotowane stylizacje, nie miałam wątpliwości, że sesja się uda. Kiedy zobaczyłam miejsce sesji, utwierdziłam się w tym przekonaniu jeszcze bardziej. Sara również odpowiedzialna była za fotografowanie. 
Makijaż, który był cudowny, wykonała Ewelina Ścibor (klik!). Zdolna i przemiła osoba. 
Po raz kolejny spotkałam ludzi, z którymi wspaniale mi się pracowało. Myślę, że to nie koniec naszej współpracy. 
Z sesji wróciłam brudna, zmęczona i przegrzana, ale było warto. Mogę szczerze powiedzieć, że jestem dumna z tej sesji. 
Czy mówiłam już, że kocham to co robię? Bo kocham! 



















poniedziałek, 11 lipca 2016

Wysokości.

Kiedy weszliśmy na ten dach, wiatr chciał nas prawie zdmuchnąć. Widok niesamowity, fajna przygoda. Sesja trwała może godzinę, wszystko było na wariata, 
ponieważ zawitał do mnie mój nieprzyjaciel Raynaud (Kto nie wie o co chodzi: klik!). Nie zdarza się to często porą letnią, ale wiatr był naprawdę silny i zimny. 
Czy się bałam? Podchodząc do samej krawędzi trochę tak. Aczkolwiek myślałam, że patrzenie w dół będzie bardziej przerażające. 
Podczas sesji usłyszałam, że gdybym spadła to byłabym przynajmniej ładnym samobójcą. No nie powiem, uśmiałam się. Swoją drogą dobra historia. 
Dziewczyna wystrojona w bieliznę, pończochy i szpilki rzuca się z dachu. Byłabym pewnie opisana w jakiejś gazecie. Zapewne niszowej. 
Kiedy Arek Dziki (klik!), napisał i zapytał czy chcę zdjęcia na dachu, nawet się nie zastanawiałam. Ostatnia współpraca była udana, więc tym bardziej byłam na tak. 
Tak więc skoro mamy już efekty naszej pracy to z chęcią się nimi z Wami dziś dzielę. 
Moja kostka powoli wraca do zdrowia. Boli mniej, jest bardziej ruchliwa. Jeszcze z miesiąc i mam nadzieję, że będzie już w miarę sprawna. 
Czas strasznie szybko leci, zaraz połowa lipca, a ja czuję, że nie wykorzystuję w pełni tego lata. Trzeba to poprawić. 
Trzymajcie się kochani, korzystajcie z wakacji i pogody!