poniedziałek, 9 maja 2016

Blask.

Praca z nimi to nieustający uśmiech na twarzy. Kiedy podczas pozowania płaczesz ze śmiechu, a pewnie połowa zdjęć jest do wyrzucenia, bo nim wybuchasz to chyba oznacza, że oprócz pracy to też przyjemność. A kiedy można to połączyć jest najlepiej.
Dzisiejsze zdjęcia są jedną z trzech sesji jaką zrobiłam z Karoliną Paluszkiewicz (klik!) oraz Michałem Szubertem (klik!).
Udało nam się wypożyczyć cudowną cekinową sukienkę od projektantki Marty Kuszyńskiej (klik!), która jest pełną energii, uzdolnioną i przemiłą osobą. Wyobraźcie sobie, że elementy siatki na dekolcie i rękawach były ręcznie odpruwane. Podziwiam za cierpliwość i talent!
Zdjęcia odbyły się w miejscu dość popularnym dla turystów i spacerowiczów, więc trzeba było wyczekiwać momentu, kiedy żaden mistrz drugiego planu nie wkradał nam się w kadr. Mimo tego, oczywiście daliśmy radę i zrobiliśmy to co się nam marzyło.
Jednak plener to jest to, co lubię najbardziej. Zero ograniczeń.
Weekend minął niespodziewanie szybko, w sobotę pracowałam jako hostessa, co przerodziło się w imprezę, z której wróciłam po 8 rano.
Tak długo to jeszcze nigdy nie byłam w tym lokalu, ale dla chwil takich jak te warto się nie wyspać. Bo przecież czy często można siedzieć ze znajomymi o 7 rano i śpiewać w pustym klubie piosenki happysadu, jeść zapiekanki i śmiać się w głos? Wspomnień nikt nam nigdy nie zabierze!
Humor mam lepszy, pogoda jest cudowna. W końcu jest trochę lepiej, choć do szczęścia jeszcze daleko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz